niedziela, 26 lipca 2020

8.Najważniejsze samochody w moim życiu. Część 4 - Trabant 601.

Pierwszym naszym rodzinnym pojazdem nie był samochód. Od czasów , w których najgłębiej sięgam pamięcią towarzyszył nam motocykl. Motocykl , który mój tata zakupił jako fabrycznie nowy , tyle tylko , że sam musiał go złożyć w całość. Była to czerwona MZ-tka TS 250/1 , rocznik 1978. Z wielu opowieści mojego ojca pamiętam , że była to pierwsza MZ-tka z pięciobiegową skrzynką przekładniową w Bydgoszczy , oraz , że w częściach , które przyszły z NRD do zbiornika paliwa jakiś złośliwy Niemiec nasypał cukru. Motocykl ten posiadał osłony na kolana jak w milicyjnych MZ oraz szybę osłaniającą przed wiatrem. Kiedyś ta szyba się rozbiła i w czasie rodzinnych podróży tym motocyklem nad jezioro do Borówna / k. Bydgoszczy cierpiałem głównie ja. Jeździliśmy w cztery osoby. Ja w samych okularach motocyklowych , bez kasku siedziałem z przodu , praktycznie na zbiorniku paliwa i od przejeżdżających z naprzeciwka samochodów dostawałem kamyczkami spod kół. Do dnia dzisiejszego pamiętam widok na przednią lampę z szybkościomierzem i wyłącznikiem prądu jak siedziałem skulony. Pięknego dźwięku tego silnika nic mi już w życiu nie zastąpi. Dobrze , ale to wprowadzenie zaczyna odbierać Nam sens dzisiejszego wpisu , do MZ-ki być może jeszcze kiedyś powrócimy w innym wpisie.

W czasach mojego wczesnego dzieciństwa pamiętam jeszcze samochód bliskiego sąsiada - kolegi mojego taty. Pan Zbyszek Ś.P. miał ciemnoniebieskiego Trabanta 601 z 1971 roku. Po bokach miał charakterystyczne naklejki - kratki na wzór tych ze znaczka firmowego kanału "Cartoon Network" , chociaż pod koniec lat osiemdziesiątych takowego chyba jeszcze nie było. Swego czasu bardzo dużo z sąsiadem tym samochodem jeździliśmy. Wiadomo , że pamięć dziecka działa w kratkę , pamiętamy głównie pewne urywki z wczesnych lat naszego życia. Pewnego razu pojechałem z tatą do pracy ( do warsztatu samochodowego przy "Społem" przy ul. Fabrycznej 19 w Bydgoszczy - obecnie Iveco ) i ukazał się moim oczom pocięty na części Trabant 601 Pana Zbyszka. Było to około roku 1990. Okazało się , że dostaliśmy w prezencie ten samochód. Gdy sąsiad zobaczył swój samochód w takim stanie tak to skwitował : "Jak można było zrobić coś takiego z tak dobrego samochodu". Wszystkie te części leżały w naszym garażu do roku około 2002. Wydaliśmy je wtedy potrzebującym "Trabanciarzom". Długo nie wiedziałem dlaczego tata tak zrobił. Teraz tylko się domyślam , ale pozostawię to dla siebie.


Z rodzinnych imprez pamiętam , że tata na zachęty kupna samochodu zawsze kpiąco odpowiadał. Nie wiem dlaczego pałał taką niechęcią do czterech kółek , może nowy system polityczny w Naszym kraju jeszcze nie do końca wtedy zawitał w umysłach niektórych ludzi. Przyzwyczajeni do tylu lat życia w komuniźmie , jeszcze nie zdążyli pojąć , że jest inaczej, Nie wiem. Zawsze marzyłem , że w końcu ta chwila nastąpi i będziemy mieli własne autko. Zwłaszcza , że MZ-ka już od pewnego czasu stała nie ruszana w garażu.

niedziela, 12 lipca 2020

7.Lamborghini Miura - garaż marzeń.

Trzeba mieć wielkie szczęście , by na własne oczy , w ruchu ulicznym zobaczyć Lamborghini Miurę. Jest to bardzo mało realne. Usłyszeć ryk czterolitrowego , dwunastocylindrowego silnika , w pełnym biegu , ocierającego się wskazówką o czerwone pole na obrotomierzu - zapomnijcie o tym. W końcu usiąść w środku , chwycić sportową , trójramienną kierownicę i ruszyć tym samochodem prosto przed siebie - bez obrazy , ale nie był byś osobą , która czyta te słowa. Trochę więcej szczęścia mieli na pewno rodacy , którzy na początku lat siedemdziesiątych , a więc w głębokim komuniźmie mieli okazję widywać Miurę P400S , która przez jakiś czas parkowała przed hotelem "Metropol" w Warszawie. Mieści się on przy ulicy Marszałkowskiej naprzeciw Pałacu Kultury i Nauki.


Jeżeli szczęście nie pozwala nam zobaczyć tego dzieła sztuki z Santa Agata , powinniśmy mu dopomóc. Możliwości jest co niemiara. Często narzekamy na to , że internet rządzi Naszym życiem , nie potrafimy spędzać bez niego wolnego czasu. Jest w tym dużo racji , ale to dzięki niemu w każdej chwili mamy dostęp do wiedzy z całego świata. Możemy chociażby zobaczyć , poznać , nacieszyć się czymś , czego nie daje nam realny świat. Mamy dostęp także do bogatej filmoteki. W kinematografii światowej pełno jest przykładów takich pozycji , w których jako niemy bohater występuje samochód. Nawet Nasz opisywany dzisiaj - Lamborghini Miura. W jednym z takich filmów podziwiamy alpejskie widoki , wijące się w nieskończoność zakrętami piękne górskie drogi. W pewnej chwili daje się usłyszeć dźwięk silnika. Nie wiemy jeszcze , ze pochodzi on z wydechu Miury, do momentu , aż zostaje pokazane przejeżdżające w oddali auto. Widok na deskę rozdzielczą. Następuje redukcja biegu i przeszywający całe ciało ryk widlastej dwunastki. Dreszcz na ciele powoduje gęsią skórkę. Skupiona twarz kierowcy , który z papierosem w ustach oddaje się w całości przyjemności z jazdy. Nie wie, że to już ostatnia przejażdżka czymkolwiek w jego życiu. W tle rozbrzmiewa muzyka w wykonaniu Quincy Jones'a. Film to "The Italian Job" z 1969 roku ( a więc z lat świetności Miury ) w reżyserii Petera Collinsona.