środa, 23 grudnia 2020

19.Syrena 104 - czy był by to dla mnie wymarzony prezent pod choinkę? Życzenia Świąteczne.

 Co prawda Syrena gościła już na tym blogu w pierwszym wpisie , ale w ten Świąteczny Czas postanowiłem , że to ona będzie właśnie tematem tego szczególnego artykułu. Święta to czas rodzinny , wspólnie spędzany przy Wigilijnym stole , czas rozmów przy choince , czy spacerów za rękę. To także chwile w których dużo marzymy , czy rozmyślamy. Ciekawi jesteśmy co przyniesie Nam Gwiazdor , ale w głębi serca wiemy , że to o czym najbardziej marzymy pozostanie nadal niezrealizowane. Syrena 104 nie jest może czymś , co chciałbym dostać pod choinkę , ale to ona od wielu wielu lat pozostaje w sferze moich motoryzacyjnych marzeń.


Nie mam zamiaru powtarzać tego co napisałem przy okazji pierwszego wpisu o Syrence , ale poruszę inny problem związany z wymarzonymi samochodami , czasami tymi z plakatów wiszących swego czasu w dziecięcych pokojach. Właśnie , może się okazać , że po bliższym zapoznaniu się , czy po pierwszej jeździe doznamy rozczarowania. Nasze wyolbrzymione , "wygłaskane" wyobrażenie o samochodzie marzeń może ulecieć w niebo jak para wodna. Powiem szczerze , że bardzo obawiam się żebym to ja nie rozczarował się Syreną. Chcąc być dobrze zrozumianym śpieszę z wyjaśnieniami. Marzę o Syrenie , która stoi w miejscu , a więc podoba mi się jej wygląd, czy legenda. Lubię bardzo te zardzewiałe. Natomiast sposób , w który się ją prowadzi , trzymając wielkie koło sterowe i próbując utrzymać się na drodze zakrawa o pomstę do nieba. Siedzi się prawie jak na taborecie , o dynamice jazdy można pomarzyć. Kupa hałasu i kupa dymu z wszystkiego , nie tylko z rury wydechowej. Chociaż trzeba przyznać , że zapach spalin Skarpety był wyjątkowy.

sobota, 19 grudnia 2020

18.Citroen C6 - limuzyna , przy której nawet "Gwiazda" gaśnie.

 Zawsze patrząc na luksusowe modele Citroena mam wrażenie , że nie projektował ich artysta , tylko gość , który specjalizuje się w geometrii wykreślnej i korzysta z suwaków , linijek i kątomierzy. Jest specjalistą w swojej dziedzinie , gdyż efekt jego pracy szokuje latami. Producent z Paryża na swoje produkty poszukuje klientów z małego grona entuzjastów futurystycznych kształtów i oryginalnych rozwiązań. Nie oszukujmy się , potrzebny jest amator , dla którego odmienne odbieranie świata jest czymś normalnym. Ktoś taki nie wybrał by Mercedesa , czy Audi. Swój wzrok skierował by raczej w stronę Citroena C6 , chociaż nie podejrzewam , że spojrzał by przychylnym okiem na Multiplę.


W 2001 roku , gdy model XM przestał być już wytwarzany nie miał jeszcze swojego następcy. Musiały minąć jeszcze cztery lata , aby Citroen dopracował swój koncept z 1996 roku - C6 Lignage. Seryjny C6 niewiele się zmienił względem prototypu , ale jeśli spojrzeć na bezpośredniego poprzednika , to raczej inspiracji projektantów przy tworzeniu tego samochodu powinniśmy poszukiwać dużo wcześniej. Nawet CX nie jest modelem , z którego mogli czerpać garściami , chociaż trzeba przyznać , że z profilu są bardzo do siebie podobni. Jednak producent aut z szewronem na masce ostatni raz wywołał swym luksusowym autem podobny szok , gdy pokazał światu w 1955 roku bogini , czyli model DS.

wtorek, 24 listopada 2020

17.MGB Roadster - archetyp brytyjskiego roadstera.

 W dzisiejszych czasach o ludzkim postępowaniu i sposobie bycia decydują w głównej mierze moda i styl. Często przy wyborach interesuje nas także to co pomyślą inni , boimy się jak ocenią naszą decyzję. Wolimy się podporządkować niż wyjść przed ogół. Uwierzcie , że w ten sposób nie osiągniecie satysfakcji. Nie raz bywało tak w życiu , że chcąc kupić coś na przekór innym spotykaliśmy się z ich sprzeciwem , czy wręcz brakiem szacunku. Przykłady można mnożyć. W tematyce , która nas dotyczy , czyli motoryzacji jest takich problemów bez liku. Powiedzmy , że jesteśmy fanami francuskiej myśli technicznej i chcemy kupić Citroena XM. Od znajomych , czy rodziny usłyszymy same gorzkie słowa. "To nie nadaje się na nasze drogi. Jak się coś zepsuje to tragedia. Tam jest hydrauliczne zawieszenie, nikt się na tym nie zna. W końcu usłyszymy , nie licz , że będziemy się Tobie do tego dokładać."

Poruszając temat mody i stylu w motoryzacji problem jest podobny. Myśląc roadster pierwsze co przyjdzie nam do głowy to Mazda MX-5. Stała się już prawie hasłem w encyklopedii , wyrazem bliskoznacznym. Jest pewnikiem. Nie jest złym samochodem , ale i nie jest jedynym przykładem auta o takiej konstrukcji. Roadster to auto które cechują między innymi składany dach , dwa miejsca i napęd wyłącznie na tylną oś. W skrócie chodzi więc o to , by w takim aucie silnik warczał , czuć było niską masę w trakcie połykania zakrętów , czy wiatr we włosach podczas szybszej jazdy. Wiadomo nie od dziś , że roadstery narodziły się po raz pierwszy na Wyspach Brytyjskich , więc może zamiast opatrzonego Japończyka warto wrócić do korzeni.  Może choć Wy dzisiaj staniecie się odważniejsi i skłonicie się w inną stronę. W stronę mniejszości , ryzyka , rozpoznawalności. Zaryzykujecie wybierając inaczej jak wszyscy w nie sprawdzony wyrób. Będziecie rozpoznawalni , gdyż będziecie się wyróżniać na tle tych samych produktów.

Tworząc dzisiejszy wpis wyciągnąłem opisywany modelik z gabloty i położyłem go koło siebie. Staram się zrozumieć mój wybór , kierowałem się nim w inny sposób niż zwykle. Kupiłem tę miniaturę bo po prostu wpadła mi w oko , wyciągnąłem portfel i zapłaciłem. Nigdy tak nie robię. Złamałem swój własny stereotyp. Zawsze mam z góry zaplanowane to czego szukam. Odstąpiłem od reguły i nie żałuję. Oceną miniatury zajmiemy się jednak tradycyjnie na końcu.


MGB pojawił się w katalogach i prospektach British Motor Corporation w 1962 roku. Do tego koncernu prócz MG należały jeszcze takie marki jak Morris , Riley czy Wolseley. Pierwsza debiutowała odmiana z odkrytym dachem. Po czasie , w późniejszych latach pojawiały się także inne warianty jak trzydrzwiowe coupe GT 2+2 , sześciocylindrowy MGC oraz ośmiocylindrowe coupe GT V8 2+2.  MGB był nowatorski jeśli chodzi o budowę podwozia , gdyż po raz pierwszy w historii MG pozbyło się ramy na rzecz nadwozia samonośnego. Ponadto MGB był jednym z pierwszych aut z kontrolowanymi strefami zgniotu chroniącymi pasażerów przed skutkami wypadku. 

środa, 11 listopada 2020

16.Ford RS200 - strach przed żabą.

 Trema - ostatnio ten stan ludzkiego umysłu przejawia się w moim życiu w różnej postaci. Najpierw strach przed dentystą którego odwlekałem kupę lat. W tym przypadku było to nie uniknione i tremy tej nie mogłem się od tak pozbyć. Ból powoduje , że czasem to czego najbardziej się boimy może przynieść nam ukojenie. Następnie to uczucie dało mi znać , gdy postanowiłem zmienić pracę na atrakcyjniejszą. Czasy są nie najlepsze , a ja tyle ryzykowałem. Do tego nowe miejsce , nowe obowiązki i nowi ludzie. W tym przypadku , trema również wydaje się oczywista. Jednak nie o takiej tremie chciałem Wam dzisiaj opowiedzieć.

Kto z Was nie bał by się wsiąść z którymś z mistrzów kierownicy do samochodu rajdowego , na miejsce pasażera. Powiedzmy , niech to będzie Krzysztof Hołowczyc. Zapinają Cię w szelkowe pasy i masz z tym Panem "lecieć" przez las 200 km/h. Masz wybór. Zapewne zastanawiasz się , czy może wysiąść? W końcu możesz polegać tylko na umiejętnościach kierowcy i sprawności sprzętu , który najlepiej przygotowany i tak może zawieść. To jest właśnie trema - jechać , czy wysiąść? 

Tak samo wyrażając się personalnie , mam kilka przykładów aut przed którymi czuję tremę. Wstydził bym się pokazać w Bugatti Veyronie , gdyż jest zbyt luksusowy i ostentacyjny - nie chciał bym , aby ktoś mnie w nim zobaczył. Zapewne każdy odwracał by głowę na mój widok , w Polsce to jest normalne zachowanie. Zapewne nikt nie udzielił by mi nawet pierwszeństwa. Jakie to dziwne , samochód którego nie sposób przeoczyć , staje się niezauważalny.  

Tremę przed samochodem najbardziej odczuwam wtedy , gdy wiem , że nie był bym w stanie wykorzystać jego możliwości nawet w małym stopniu. Nie jestem kierowcą z pierwszej łapanki , milion kilometrów w kołach mam już dawno za sobą , szybko też potrafię jeździć. Właśnie teraz przedstawię Wam dzisiejszego bohatera , przykład auta , którego bardzo bym się obawiał i nie ważne , że ma napęd na cztery koła , to jest żaba , oj przepraszam potwór : Ford RS200.


W latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku na trasach rajdów samochodowych pojawiły się właśnie podobne potwory , których moce silników przekraczały grubo wartość 500 KM. Dominowały wtedy Audi Quattro , Peugeoty 205 T16 , czy Lancie 037 Rally. Również Ford chciał konkurować w Grupie B. Jednak , by zakwalifikować się do tej niebezpiecznej kategorii Ford musiał wyprodukować 200 sztuk seryjnych RS200. Właśnie tą seryjną odmianą dzisiaj się zainteresujemy.

wtorek, 27 października 2020

15.Mercedes-Benz A-klasa (W168) - najlepiej pójść w inną stronę!

 Mercedes klasy A o oznaczeniu kodowym W168 nie należy do tych samochodów o których się marzy. Pasjonat motoryzacji nie potraktuje go jako obiektu fascynacji. Firma, która wyprodukowała najmniejszego Mercedesa , już dawno o nim zapomniała. Na świecie są jednak osoby , którym samochód ten do dzisiaj śni się po nocach. Jest on niestety sennym koszmarem mechaników , którzy na widok Mercedesa klasy A odwracali się do niego plecami i zamykali przed nim bramy swoich warsztatów. Mieli w tym sporo racji.


Pamiętam , gdy będąc nastolatkiem sądziłem , że życie jest tak długie i wolno płynie , że średni wiek jest praktycznie daleko za horyzontem. Gdzieś kiedyś nastąpi , ale do tego czasu to ho , ho. Wiecie , co? Nie obejrzałem się nawet , a dzisiaj do czterdziestki brakuje mi tylko żabi skok. Tak jak ja o przemijaniu czasu myślał zapewne Mercedes gdy planował wypuścić na  rynek A-klasę. Wiedzieli , że będzie kłopot z jego serwisem , ale co tam , póki co jest nowy. Kiedy to będzie , gdy zacznie wymagać fachowej ręki?! Mercedesowi ten czas wydawał się bardzo odległy. Jednak dzisiaj to już 23-lata od premiery tego pierwszego z osobowych przednionapędowych samochodów z gwiazdą na masce.

sobota, 3 października 2020

14.FSO Warszawa 200P Pick-up - najbardziej udany kultowy modelik?

 

Kultowe Auta PRL-u różnie mi się kojarzą. Jestem pozytywnie nastawiony , więc zacznę od dobrych stron kolekcji i jej zalet. Obiecuję , że będzie krótko , nie uraczę was wieloma przykładami.                                                                                                                                                                                                                                                                                Na rynku modelarskim w czasach , w których "KAP" można było jeszcze kupić w kiosku brakowało miniatur niektórych samochodów popularnych. DeAgostini , które kryje się pod tą kolekcją jako wydawca wiedział dobrze na czym zarobić pieniądze i nie szczędził pasjonatom wszystkich odmian Syren , Warszaw , "Dużych Fiatów" i innych kultowych aut z epoki. Jedną z dobrych cech tej kolekcji właśnie wymieniłem. Drugą zaletą była bez wątpienia cena , za którą większość kolekcjonerów mogła zapychać swoje gabloty , czy zakamarki szaf. 


Powiem szczerze , że należę do tych kolekcjonerów , którym "kultowa kolekcja" dawno wyszła już bokiem. Większość modeli została przeze mnie pochowana do kartonów , bądź w przypadku tych modeli na które moje oczy nie miały ochoty patrzeć dałem Synkowi do zabawy. Przepraszam za to zatwardziałych miłośników "KAP-u". Niektóre elementy są tak niechlujnie lub krzywo zamontowane , że modelik wymagał rozbiórki i ponownego zmontowania przez kolekcjonera. Ponadto niektóre nękał "zinc pest". To choroba metalu. Tak  było w przypadku Syreny 100 i Fiata 125p Taxi. Rozpadały się stojąc w gablocie.

sobota, 19 września 2020

13.Mercedes - Benz 500SL (R129) - kolejne moje utrapienie.

 Jestem człowiekiem , który cieszy się z tego , że rano może wstać na własne nogi i iść do pracy. Radość sprawiają mi najprostsze rzeczy. Nie potrzebuję wiele by godnie żyć. Nie wiem tylko , czy jest to moja natura , czy efekt doświadczeń życiowych. Jednak do pełni szczęścia potrzebuję jeszcze swojej pasji oraz odrobiny marzeń. Marzeń motoryzacyjnych. Kiedyś było marzenie o Alfie 156 , później kolej przyszła na Fiata Bravo w pierwszej "skórze". Teraz jest to Mercedes w odkrytej wersji SL.

Kody fabryczne , którymi notabene Mercedes ze wszystkich marek samochodowych posługuje się najczęściej i najgłośniej znają zapewne wszyscy miłośnicy "gwiazdy na masce". W dzisiejszym przypadku będzie to R129 , gdzie literą "R" Mercedes zwykł oznaczać odkryte samochody bez dachu. Właśnie , całe szczęście , że bez dachu. Mercedes R129 był początkowo projektowany jako targa - ze względu na debilne przepisy w Stanach , które miały całkowicie zabronić rejestrowania kabrioletów na tym kontynencie. Moje serce skradła pierwsza wersja klasyczna , którą dla ułatwienia będziemy nazywali we wpisie generacją pierwszą. Przyciągała ona wzrok dwutonowym malowanie karoserii , gdzie dół , czyli listwy progowe i zderzaki były ciemniejsze a górna jej część o ton jaśniejsza. Moja wersja z katalogu Mercedesa SL to 500SL. Nie, nie pomyliłem się w pisowni , początkowo tak się nazywała. Nie ukrywam , że w większości mojej dzisiejszej opowieści chciałbym jak najbardziej ograniczyć się do tej właśnie odmiany silnikowej. Wyjaśnienia złożę za chwilę we właściwym , rozwiniętym już tekście. Pozwólcie , że zostanę dziś waszym przewodnikiem i wykładowcą.



Dla ułatwienia poruszania się w dzisiejszym wpisie chcę usystematyzować poszczególne liftingi tej generacji SL-a. Zabrzmiało to trochę po Niemiecku , ale ułatwi to nam bezproblemowe porozumienie się. I tak pierwszą generacją będziemy nazywali klasyczny , czyli pierwszy wypust SL-a z lat 1989 - 1995. Druga to pierwszy lifting i lata produkcji 1995-1998 oraz ostatnia , trzecia generacja przypada na lata 1998-2001. 

sobota, 12 września 2020

12.BMW 327 - tak się tworzyła tożsamość marki.

 Często mały bodziec wystarczy do tego , aby nasze myśli i pragnienia zostały uzależnione od rzeczy , która taki stan spowodowała. Pół biedy jeśli jesteśmy w stanie zaspokoić te potrzeby i uwolnić nasz umysł. W moim przypadku trwało to dosyć długo. Bodziec taki znalazłem w jednym z czasopism o klasycznej motoryzacji. Wertując strony natrafiłem na prezentację wyjątkowo pięknego , przedwojennego Bmw. Był to model 327 , kabriolet w gustownie i elegancko dobranych kolorach. Notabene w oryginalnych odcieniach i malowaniu. Góra samochodu pomalowana na czarno , boki nadwozia w ciemnej zieleni. Włączyłem komputer , aby zapytać wujka Google , czy jakikolwiek producent modeli zdobył się na odtworzenie tego samochodu w mojej "czterdziestej trzeciej" skali. 327 to pełnowartościowy reprezentant marki posiadający już wszystkie atrybuty z którymi ta jest kojarzona. Jak wyglądała droga narodzin tożsamości BMW?



                                                                                                                                                              

Pytając o przedwojenne dzieje Bayerische Motoren Werke zapewne w odpowiedzi usłyszeli byśmy o produkowanych przez tę firmę silnikach lotniczych. W końcu logo przedsiębiorstwa umieszczane na samochodach i motocyklach tej marki przedstawia stylizowany krąg śmigła w barwach Bawarii. Polityka gospodarcza Niemiec w czasie pierwszej wojny światowej to produkcja strictle wojskowa. Masa zamówień na samoloty i ich komponenty spływała do BMW głównie od wojska. Co dzieje się jednak w przypadku , gdy działania wojenne zostają przerwane? Fabryki nie przygotowane na produkcję cywilną stają się bezużyteczne. BMW ratuje się produkując także silniki do łodzi , a od 1923 roku także motocykle z silnikami w układzie "boxer". Lotnictwo cywilne dopiero raczkuje. Państwo wprowadza demobilizację i pod koniec 1918 roku zarządza zamknięcie fabryki BMW w Monachium. Powodem były cięcia przydziału surowców takich jak węgiel i metale. Węgiel przydzielono zamarzającej ludności natomiast metale produkcji spożywczej.

sobota, 22 sierpnia 2020

11.Najważniejsze samochody w moim życiu. Część 5 - Fiat Bravo.

Dwunasty kwietnia 2009 roku był od rana pięknym , słonecznym , Wielkanocnym dniem. Grzeczne dzieci od razu po przebudzeniu zaczęły poszukiwania prezentów , które Zając gdzieś tam im schował. Również i ja wcześnie wtedy wstałem , gdyż emocje poprzedniego dnia mocno dawały mi jeszcze do wiwatu. Wyjrzałem przez okno aby zobaczyć na parkingu prezent , który zrobiłem sam sobie. Dokładnie poprzedniego dnia w oddalonym o dwieście kilometrów Koszalinie kupiłem swój pierwszy naprawdę własny samochód. Z ciężko zarobionych i odkładanych pieniędzy nabyłem wymarzonego Fiata Bravo 2.0 20V HGT. Ta historia nie rozpoczęła się jednak w tym momencie, Musimy się cofnąć w czasie o dziesięć lat.

Fiat Bravo w chwili debiutu w Turynie w 1995 roku nie zrobił na mnie żadnego wrażenia , przeszedł bez echa w moim motoryzacyjnym świecie. Najprawdopodobniej było spowodowane to tym , że będąc nastolatkiem nie fascynowały mnie kompakty , tylko te auta których cenniki rozpoczynały się cyfrą z pięcioma zerami.

To wszystko zmieniło się w momencie , kiedy zobaczyłem swojego starszego kolegę za kierownicą złotego Bravo. Było to w lipcu 1999 roku. Za zdaną maturę Dawid dostał od rodziców ten dwuletni wówczas samochód. Silnik jaki znajdował się pod jego maską to nie robiący większego wrażenia 1.6 16V o mocy 103 KM.  Jednak jak na tamte czasy był to samochód dynamiczny. Do "setki" rozpędzał się w 11 sekund. Zawsze zazdrościłem Dawidowi tego samochodu , prezentował się naprawdę atrakcyjnie - oczywiście Fiat. Aluminiowe felgi , lakier metalizowany, szyberdach , halogeny , czy zderzaki i lusterka w kolorze nadwozia oraz tylna lotka na klapie bagażnika. Hmm... Jak na lata 90. to nie było powszechne wyposażenie. W tamtym czasie zapomniałem nawet o Alfie Romeo 156 , która była moim marzeniem i odtąd sen z powiek spędzał mi ten kompaktowy "fiacik". Pamiętam jak będąc uczniem szkoły średniej chodziłem w wolnych chwilach do salonu Fiata i przesiadywałem ile się dało w kabinie Bravo.     

niedziela, 16 sierpnia 2020

10.SIMCA 1100 - Francuz z krwi i kości.

W dniu dzisiejszym chcę przedstawić Państwu samochód o którym zapewne 98 % z Was nigdy nie słyszało , a 99,9 % nigdy nie widziało na własne oczy. Sam byłbym zapewne w tych procentach , gdyby nie to , że mój Wujek takowy posiadał. Na darmo szukać informacji o tym modelu w czasopismach motoryzacyjnych. Bardzo nikłe szanse będziemy mieli także szukając w nich wiadomości o nieistniejącym już francuskim producencie. Dlatego też zadałem sobie odrobinę trudu , aby trochę tych informacji zgromadzić. Pomyśleć , że gdyby nie mój Wujek...

No właśnie , samochód Simca 1100 , którym Wujek Mietek jeździł jeśli mnie pamięć nie myli na przełomie lat 80. i 90. kojarzę tylko z jedną chwilą. Kiedy przyjechałem do kuzyna w odwiedziny mył tę Simcę przed domkiem na Osowej Górze (dzielnica Bydgoszczy). Była czerwona i miała dziwne kształty - teraz wiem , że są to francuskie rysy.

Nie były jednak takie , gdy firma powstawała. Wszystko zaczęło się w latach 20. XX wieku , gdy Włoch Henri Theodore Pigozzi spotyka założyciela Fiata - Giovanniego Agnelliego. Dogadali się , że Pigozzi będzie we Francji przedstawicielem Fiata. W 1926 roku założył firmę , którą nazwał SAFAF. Mieściła się Suresnes pod Paryżem i zaczęła montować te włoskie samochody.

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

9.Porsche 911 Sport Classic ( 997.2 ) - legenda powraca.

Moją ulubioną , wymarzoną marką samochodów jest od długiego już czasu Porsche. Zaglądając do katalogu tego producenta z Zuffenhausen można dostać jednak zawrotów głowy. Do wyboru mamy multum przeróżnych wersji i odmian 911-ki o innych modelach już nie wspominając. Wymieniając po krótce możemy zdecydować się na Porsche z tylnym napędem , z napędzanymi czterema kołami , z ręczną lub automatyczną skrzynią biegów , z wersją nadwoziową coupe . kabriolet lub targa , wersje GT lub RS , silnik wolnossący ( już na wymarciu ) lub turbodoładowany. Jeśli nie orientujesz się w Porsche "jest po Tobie Człowieku".

Porsche stworzyło przeszło dziesięć lat temu modę na dodatkowe utrudnienie w poruszaniu się po swoim katalogu modeli i wersji. Nie dość , że należy znaleźć klucz do rozszyfrowania poszczególnych generacji dziewięćset jedenastki to dodatkowo zaczęły się pojawiać jeszcze ściśle limitowane modele , dostępne tylko dla nielicznych. Nie ukrywam , że czekam na nie zawsze z zaciekawieniem. Zaczęło się od 996 GT3 RS , jednak to w generacji 997 zaczęło się robić gęsto od wersji "Limited Edition". Można wymienić chociażby GT2 RS , GT3 RS 4.0 , Speeadster  , ale najciekawszą jest najpewniej Sport Classic dostępna tylko w szaroniebieskim kolorze.


Jeżeli to ja miałbym możliwość decydować którą edycję limitowaną wstawić do swojego garażu miałbym również duży kłopot. Wszystkie są doskonałe technicznie , pociągające wyglądem zewnętrznym , każda stworzona aby dać kierowcy innych bodźców podczas jazdy. GT2 RS to turbodoładowany potwór o mocy 620 KM z napędem na tylne koła !!! GT3 RS 4.0 ma również napędzaną tylną oś , moc 500 KM , ale już atmosferycznych wolnnossących. Skupmy się jednak na bohaterze dzisiejszego wpisu. Sport Classic z 2009 roku to również tylnonapędowy pojazd z wolnossącym silnikiem , który ze swoich płuc oddaje nam 408 zdrowych koni mechanicznych. Dla porównania taką samą moc miał w 1995 roku 911 Turbo ( 993 ) z filmu "Bad Boys". 

niedziela, 26 lipca 2020

8.Najważniejsze samochody w moim życiu. Część 4 - Trabant 601.

Pierwszym naszym rodzinnym pojazdem nie był samochód. Od czasów , w których najgłębiej sięgam pamięcią towarzyszył nam motocykl. Motocykl , który mój tata zakupił jako fabrycznie nowy , tyle tylko , że sam musiał go złożyć w całość. Była to czerwona MZ-tka TS 250/1 , rocznik 1978. Z wielu opowieści mojego ojca pamiętam , że była to pierwsza MZ-tka z pięciobiegową skrzynką przekładniową w Bydgoszczy , oraz , że w częściach , które przyszły z NRD do zbiornika paliwa jakiś złośliwy Niemiec nasypał cukru. Motocykl ten posiadał osłony na kolana jak w milicyjnych MZ oraz szybę osłaniającą przed wiatrem. Kiedyś ta szyba się rozbiła i w czasie rodzinnych podróży tym motocyklem nad jezioro do Borówna / k. Bydgoszczy cierpiałem głównie ja. Jeździliśmy w cztery osoby. Ja w samych okularach motocyklowych , bez kasku siedziałem z przodu , praktycznie na zbiorniku paliwa i od przejeżdżających z naprzeciwka samochodów dostawałem kamyczkami spod kół. Do dnia dzisiejszego pamiętam widok na przednią lampę z szybkościomierzem i wyłącznikiem prądu jak siedziałem skulony. Pięknego dźwięku tego silnika nic mi już w życiu nie zastąpi. Dobrze , ale to wprowadzenie zaczyna odbierać Nam sens dzisiejszego wpisu , do MZ-ki być może jeszcze kiedyś powrócimy w innym wpisie.

W czasach mojego wczesnego dzieciństwa pamiętam jeszcze samochód bliskiego sąsiada - kolegi mojego taty. Pan Zbyszek Ś.P. miał ciemnoniebieskiego Trabanta 601 z 1971 roku. Po bokach miał charakterystyczne naklejki - kratki na wzór tych ze znaczka firmowego kanału "Cartoon Network" , chociaż pod koniec lat osiemdziesiątych takowego chyba jeszcze nie było. Swego czasu bardzo dużo z sąsiadem tym samochodem jeździliśmy. Wiadomo , że pamięć dziecka działa w kratkę , pamiętamy głównie pewne urywki z wczesnych lat naszego życia. Pewnego razu pojechałem z tatą do pracy ( do warsztatu samochodowego przy "Społem" przy ul. Fabrycznej 19 w Bydgoszczy - obecnie Iveco ) i ukazał się moim oczom pocięty na części Trabant 601 Pana Zbyszka. Było to około roku 1990. Okazało się , że dostaliśmy w prezencie ten samochód. Gdy sąsiad zobaczył swój samochód w takim stanie tak to skwitował : "Jak można było zrobić coś takiego z tak dobrego samochodu". Wszystkie te części leżały w naszym garażu do roku około 2002. Wydaliśmy je wtedy potrzebującym "Trabanciarzom". Długo nie wiedziałem dlaczego tata tak zrobił. Teraz tylko się domyślam , ale pozostawię to dla siebie.


Z rodzinnych imprez pamiętam , że tata na zachęty kupna samochodu zawsze kpiąco odpowiadał. Nie wiem dlaczego pałał taką niechęcią do czterech kółek , może nowy system polityczny w Naszym kraju jeszcze nie do końca wtedy zawitał w umysłach niektórych ludzi. Przyzwyczajeni do tylu lat życia w komuniźmie , jeszcze nie zdążyli pojąć , że jest inaczej, Nie wiem. Zawsze marzyłem , że w końcu ta chwila nastąpi i będziemy mieli własne autko. Zwłaszcza , że MZ-ka już od pewnego czasu stała nie ruszana w garażu.

niedziela, 12 lipca 2020

7.Lamborghini Miura - garaż marzeń.

Trzeba mieć wielkie szczęście , by na własne oczy , w ruchu ulicznym zobaczyć Lamborghini Miurę. Jest to bardzo mało realne. Usłyszeć ryk czterolitrowego , dwunastocylindrowego silnika , w pełnym biegu , ocierającego się wskazówką o czerwone pole na obrotomierzu - zapomnijcie o tym. W końcu usiąść w środku , chwycić sportową , trójramienną kierownicę i ruszyć tym samochodem prosto przed siebie - bez obrazy , ale nie był byś osobą , która czyta te słowa. Trochę więcej szczęścia mieli na pewno rodacy , którzy na początku lat siedemdziesiątych , a więc w głębokim komuniźmie mieli okazję widywać Miurę P400S , która przez jakiś czas parkowała przed hotelem "Metropol" w Warszawie. Mieści się on przy ulicy Marszałkowskiej naprzeciw Pałacu Kultury i Nauki.


Jeżeli szczęście nie pozwala nam zobaczyć tego dzieła sztuki z Santa Agata , powinniśmy mu dopomóc. Możliwości jest co niemiara. Często narzekamy na to , że internet rządzi Naszym życiem , nie potrafimy spędzać bez niego wolnego czasu. Jest w tym dużo racji , ale to dzięki niemu w każdej chwili mamy dostęp do wiedzy z całego świata. Możemy chociażby zobaczyć , poznać , nacieszyć się czymś , czego nie daje nam realny świat. Mamy dostęp także do bogatej filmoteki. W kinematografii światowej pełno jest przykładów takich pozycji , w których jako niemy bohater występuje samochód. Nawet Nasz opisywany dzisiaj - Lamborghini Miura. W jednym z takich filmów podziwiamy alpejskie widoki , wijące się w nieskończoność zakrętami piękne górskie drogi. W pewnej chwili daje się usłyszeć dźwięk silnika. Nie wiemy jeszcze , ze pochodzi on z wydechu Miury, do momentu , aż zostaje pokazane przejeżdżające w oddali auto. Widok na deskę rozdzielczą. Następuje redukcja biegu i przeszywający całe ciało ryk widlastej dwunastki. Dreszcz na ciele powoduje gęsią skórkę. Skupiona twarz kierowcy , który z papierosem w ustach oddaje się w całości przyjemności z jazdy. Nie wie, że to już ostatnia przejażdżka czymkolwiek w jego życiu. W tle rozbrzmiewa muzyka w wykonaniu Quincy Jones'a. Film to "The Italian Job" z 1969 roku ( a więc z lat świetności Miury ) w reżyserii Petera Collinsona.

poniedziałek, 29 czerwca 2020

6.Najważniejsze samochody w moim życiu. Część 3 - Skoda Felicia Pick-up.

Zapewne myślą Państwo : jak to , Skoda i to jeszcze pick-up , najważniejszy samochód w życiu?! Jeżeli z jej powodu czułem się bezsilny i bliski załamania nerwowego , to tak , na pewno do takiej kategorii się zalicza. Nie wszystko co najważniejsze musi być najpiękniejsze. W życiu trzeba pamiętać o dobrych i złych emocjach. O przeżyciach wspaniałych i tych dających nauczkę na całe życie , czasem bolesną. Taką początkową szkołę dojrzałości nie dała mi matura , czy służba wojskowa. Dostałem ją od prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej w Naszym Kraju oraz od dwóch egzemplarzy Felicii Pick-up 1.3 MPi.



W moim życiu przyszedł taki moment , w którym nie bardzo wiedziałem jaka jest moja wartość na rynku pracy oraz jakiego szukać na siebie pomysłu. Nie ryzykowałem więc. Mój pracodawca chciał zrezygnować z firmy , w której był podwykonawcą - wypowiedzieć umowę współpracy. Jeżeli domyślają się Państwo to ta współpraca dotyczyła także i mnie , w końcu byłem kierowcą u tego Pana. Zaproponował mi abym to ja przejął po Nim obowiązki. Wiązało się to z założeniem firmy i podjęciem współpracy z tamtym zakładem. Była to jedna z firm kolportujących prasę , a więc praca w nocy. Jako , że już to robiłem dla mnie zmiana polegała by tylko na tym , że teraz pracował bym na własny rachunek. W zasadzie to już po krótkim czasie przekonałem się , ze nie była to dobra decyzja. Pomoc od mojego starego już pracodawcy polegała na tym , że w raty odsprzeda mi Felicię z instalacją gazową , którą to jeździłem dla niego od jakiegoś czasu.

piątek, 26 czerwca 2020

5.Peugeot 406 Coupe - gdy Francuzi marzą po Włosku.

Codziennie mam okazję widzieć przejeżdżający gdzieś koło mnie lub zaparkowany samochód marki Peugeot z lat dziewięćdziesiątych. Nie przyciągają specjalnie uwagi , nie powodują odruchu oglądania się za nimi na ulicy. Wreszcie nie powodują u mnie chęci posiadania , zazdrości w stosunku do właściciela takiego Peugeota. Powiedzmy sobie szczerze , kto z Państwa nie uważa podobnie?!

Od jakiegoś czasu przejeżdżam codziennie koło pewnego serwisu samochodowego. Na jego parkingu stoi zaparkowany Peugeot ich mechanika. Pomimo , że w chwili debiutu w 1996 roku ten samochód nie szokował stylizacyjnie jak na przykład Audi TT , czy Ford Focus , to nadal się podoba , nadal przyciąga wzrok i nadal jest aktualny , nie odróżnia się specjalnie od innych współczesnych aut. Samochody , które szokowały przy debiucie , takie jak wyżej wymienione miały być pociągające i aktualne za "X" lat. Tak zapewniali ambasadorzy tych marek. Jednak jak dzisiaj wygląda Audi TT pierwszej generacji?! Bez obrazy , ale wygląda na auto za pięć tysięcy. Zgadli już Państwo o jakim aucie dziś mowa?


Samochodem , który pomimo tego , że jest Peugeotem z lat '90 i powoduje u mnie efekt odwrócenia głowy na ulicy jest 406 Coupe. Zaprezentowano go na Międzynarodowych Targach Motoryzacyjnych w Paryżu pod koniec 1996 roku. Pokazano tam wtedy także Forda Mondeo pierwszej generacji po faceliftingu , Volvo pokazało model C70 , Ferrari debiutowało z 550 Maranello , Alfa Romeo zaprezentowało koncept Novola. Renault przyjechał z nowym Espace i Megane Cabrioletem. Skoda chwaliła się Octavią. Coupe Peugeota było bardzo dynamiczne i wyróżniało się charakterem w stosunku do sedana 406 pokazanego po raz pierwszy w 1995 roku. Zapewne te "ochy i achy" dla bohatera tego wpisu biorą się z jego włoskich korzeni. Karoserię zaprojektowała firma Carozzeria Pininfarina z San Giorgio Cannavese , a dokładniej Lorenzo Ramaziotti odpowiedzialny między innymi za bardzo podobne w rysunku Ferrari 456GT. Brnąc dalej w historię tego projektu natrafiamy na legendę , którą trudno zweryfikować. Podobno , gdy Peugeot zgłosił się do Pininfariny to karoseria 406 Coupe już istniała, był to odrzut Ferrari w postaci pierwotnego 456. Podobnie było z Daewoo Leganzą , która pierwotnie miała być Jaguarem. Przeglądając archiwalny "Moto Magazyn" Nr.12/1996 natrafiłem na reportaż redaktora naczelnego Piotra R. Frankowskiego z ww. targów , który pisze : "Zaprojektowany przez Pininfarinę Peugeot 406 Coupe naprawdę przypomina Ferrari". Może jest w tym ziarnko prawdy...

piątek, 19 czerwca 2020

4.Alfa Romeo 156 - marzenie o bogactwie.

                 Pisanie bloga o tematyce związanej z samochodami nie jest wbrew pozorom łatwą czynnością. Lubię pisać posty z cyklu "Najważniejsze samochody w moim życiu". Problemy zaczynają się , gdy przyjdzie opisać modelik samochodu , z którym nigdy nie miało się do czynienia. Pomocne są wtedy jakieś poboczne wątki , sytuacje , które pamiętamy z życia i być może w jakiś sposób ścierają się i łączą w jakiś sens. Alfa Romeo 156 jest samochodem , który w pewnym sensie jest dla mnie ważny , ale postanowiłem jednak , że z pewnych względów nie zaliczy się do mojego ulubionego cyklu wpisów. Jednym z takich powodów jest chociażby to , że było to krótkotrwałe zauroczenie tym autem , drugim natomiast powodem może być to , że nie posiadała go żadna osoba którą znam i historię której mógł bym przy tej okazji przedstawić.

                 Pod koniec 1997 roku , w październiku , na Salonie Samochodowym we Frankfurcie Alfa Romeo pokazała coś co pomogło bez wątpienia upiększyć Świat. To coś było tak silne w swoim charakterze i stylu , że nie można było pomylić go z produktem innych marek samochodowych. Duże "Scudetto" będące osłoną chłodnicy , centrum przodu samochodu , jest niczym innym jak "DNA" marki , znakiem rozpoznawczym. Z włoskiego "scudo" to znaczy tarcza , tutaj w kształcie sferycznego trójkąta. Przechodzi wyraźnymi liniami przez maskę samochodu nadając mu dynamiki , ale nie agresji. Przednie klamki chromowane  z tyłu schowane w ramkach szyby wizualnie upodabniając auto do coupe. Był to model 156 , którym Alfa Romeo złapało swieży oddech. Był to też oddech , który pozwolił odetchnąć firmie finansowo. Deska rozdzielcza była acydziełem. Dwie tuby skrywające wskaźniki tylko dla kierowcy. Konsola środkowa skierowana we właściwą stronę. Fotele zawsze sportowe , z wyraźnie zaznaczonymi boczkami. Skóra , zamsz , do wyboru do koloru. Kierownica trójramienna drewniana lub obszyta skórą. Alfa 156 zrobiła wrażenie na wszystkich , szokowała , ale pozytywnie. Gdy spotkałeś ją na ulicy była jak kobieta za którą nie potrafisz się nie obejrzeć. To wszystko dzięki Walterowi da Silva , który swoją przygodę z projektowaniem zaczynał dla Fiata - projektem deski rozdzielczej Polskiego Fiata 125p MR75. Po Fiacie przyszła kolej na Alfy Romeo. Zawdzięczamy mu między innymi także modele 145/146 oraz 166. Co ciekawe 156 po liftingu to już jest dzieło Giugiaro.

wtorek, 16 czerwca 2020

3.Najważniejsze samochody w moim życiu. Część 2 - Citroen GS.


                     Dzisiejszym wpisem chciałbym podjąć kontynuację serii "Najważniejszych samochodów w moim zyciu". Dotyczyć będzie historii człowieka i samochodu.

                     Wracając do okresu mojego dzieciństa nie sposób zapomnieć mi epizodu , w którym brał udział jeden z moich sąsiadów oraz jego samochód  Citroen GS. Jako , że nie był to pierwszy pojazd tej francuskiej marki w Jego życiu ( a także nie ostatni ) otrzymał od naszej "podwórkowej ferajny" przezwisko "Fransua". W początkowej fazie mojej znajomości z tym człowiekiem , kiedy wydawało mi się jeszcze , że jest normalny , spędzałem z Nim trochę czasu. Powodem tej "przelotnej znajomości" była moja pasja do samochodów , a sąsiad całe dnie spędzał na naprawach swojego wiecznie psującego się Citroena. W pamięci pozostał mi widok ciągle wyciąganego silnika typu boxer , chłodzonego powietrzem i reperacji wykonywanych na podwórku przed blokiem. Nie ważne czy była to niedziela , czy były to Święta. W zasadzie to kto w dzisiejszych czasach nie boi się chociażby umyć samochodu w innym miejscu jak na myjni , a wtedy takie rzeczy się działy na oczach wszystkich mieszkańców. Słuchałem różnych historii na temat tego Citroena , o bębenkowym szybkościomierzu oraz o wskażniku , który na podstawie prędkości potrafił wskazać przybliżoną drogę hamowania pojazdu. Niestety także większość historii okazała się tylko "bujdą na resorach". Znajomość i życie w zgodzie z Fransua trwały do momentu , gdy zauważyłem , że reszta moich kolegów zarówno tych młodszych jak i starszych nie dogaduje się z Nim , a wręcz przeciwnie - prowadzi podwórkową wojnę. Bywały takie momenty , w których gonił mojego starszego brata z młotkiem w ręku. Donosił na Policję na innych sąsiadów samemu nie będąć w porządku i łamiąc podstawowe zasady współżycia z ludzmi. W końcu dowiedziałem się , że zwolniono Go z pracy za to , że groził wysadzeniem swojego zakładu , a pracował w gazowni. Było o tym głośno. W późniejszym czasie dłubał jeszcze przy innym swoim samochodzie - Citroenie GSA , a następnie ucichł już przy Saxo - był chyba bezawaryny.

piątek, 12 czerwca 2020

2.Fiat Coupe - przeprosiny dla Pana Chrisa Bangle'a.

        Jeszcze około dwudziestu lat temu , na początku XXI wieku moje zainteresowanie motoryzacją dotyczyło głównie samochodów polskich i nowoczesnej motoryzacji światowej. Śliniłem się na Mercedesy , Porsche i inne drogie auta. Young - i oldtimery w ogóle nie miały dla mnie znaczenia. Na szczęście po latach , z wiekiem , dojrzałem do tej gałęzi motoryzacji i cenię ją najbardziej. Mogę powiedzieć nawet , że teraz samochody , które aktualnie wchodzą na rynek nie są obiektem mojego zainteresowania. W tych dawnych latach nie zwracałem także uwagi na to kto przyczynił się do tego , ze jakiś wspaniały samochód ujrzał światło dzienne , dzięki komu mogę się cieszyć jego kształtem i piękną linią. Było tak do czasu...
       
          W roku , w którym otrzymałem ukochane prawo jazdy kategorii "B", w czasach , w których    myślałem jeszcze , że zawojuje świat , firma Bmw dokonała przełomu i pokazała coś co zabolało purystów tej marki. Było to w 2001 roku. Zabolało i mnie. Wpatrzony w klasyczne piękno Bmw  serii 7 E38 , czekający na jego godnego następcę , rozczarowałem się. Pierwszy raz miałem ochotę  poznać tego , który przyczynił się do powstania tego samochodu - Bmw E65. Zobaczyć go i wykrzyczeć w twarz : " co Ty żeś najlepszego człowieku zrobił". Byłem wściekły. Jak Bmw mogło się zgodzić na takiego "bubla"?! Dla mnie winien był tylko jeden. Tym kimś był Chris Bangle.

czwartek, 11 czerwca 2020

1.Najważniejsze samochody w moim życiu. Część 1 - Syrena.


   Rozpoczynając pisanie tego pierwszego mojego posta zacznę od postawienia pytania na które sam nie znam odpowiedzi. Co spowodowało , że samochód uważany przez większość Polaków za szkaradę i "nie samochód" tak bardzo mi się podoba i od zawsze jest obiektem mojego motoryzacyjnego porządania? W dodatku najbardziej piękne są dla mnie te egzemplarze , których stan określa się jako "zachowania" lub popularnie ostatnio "barn find". Po prostu uwielbiam "zapyziałe"i zgniłe Skarpety. 
   
     Z wczesnego dzieciństwa pamiętam jak moja mama na kartce rysowała mi Syrenki. Innego samochodu nie potrafiła chyba odwzorować , ale ten wychodził Jej doskonale. Późniejszy czas to spacery z dziadkiem po rozległych okolicach jego miejsca zamieszkania i odnajdywanie różnych wraków samochodów. Największą radość sprawiały mi oczywiście odnajdywane wraki Syren. Wyglądało to prawie jak teraz w niektórych grach na konsole , gdzie można odnaleść w stodole porzucony i zniszczony samochód i następnie go odnowić. Taką grą jest np. "Forza Horizon 4" , w którą gram z zamiłowaniem. Dziadek pomógł mi nawet zrobić mapkę na której nanosiliśmy krzyżyki , które odpowiadały lokalizacji tych niechcianych pojazdów. Na przełomie lat '80 i '90 było tego naprawdę bardzo dużo , nawet na moim osiedlu mieszkalnym mieliśmy kila takich "niedobitków" , w których lubiłem się bawić. Złomowiska samochodowe aż piętrzyły się pod niebo od róznych "sto czwórek" , czy "sto piątek". Nikt wtedy nie pilnował bawiących się tam między samochodami dzieci , świat był trochę prostszy , mieliśmy więcej swobody.
 
 
        Dorastałem i zacząłem odkrywać inne miejsca , gdzie można podziwiać te samochody.   Gdy   po raz pierwszy zobaczyłem na "TV Polonia" film "Kochajmy syrenki" z Bohdanem Łazuką i Jackiem Federowiczem prawie oszalełem. Jeździli w nim Syreną 103 z silnikiem Mercedesa , w  którym to mechanicy pewnego warsztatu zamontowali go tam przez pomyłkę. Ten film widziałem w telewizji tylko raz. Po około dwudziestu latach w sklepie "Media Markt" kupiłem oryginalny  film na płycie CD. Mam go do dzisiaj. Filmów z udziałem Syren było jeszcze wiele , m.in."Kapitan Sowa na tropie". W odcinku "Numer IB 2968" głowna rola przypadła właśnie Syrenie 102. Pamiętam jeszcze "Kocie ślady" z Januszem Gajosem , gdzie jako oficer milicji porusza się Syreną 104. 
 
        Inne  moje trofea i skarby to "Instrukcja obsługi pojazdu Syrena 104" , którą wybłagałem kiedyś u taty w zakładzie pracy. Nie była wtedy nic warta bo było to chyba w 1989 roku , ale dla mnie to był skarb największy. Kiedy indziej wymieniłem swój zegarek na ksiązkę "Naprawa samochodu Syrena " Zdzisława Glinki. Dobrze , że moi rodzice o tym nie wiedzieli.

        Po latach Syreny całkiem wyginęły z ulic i pozostały mi tylko zloty w postaci corocznych "Bydgoskich Syreniad" , kupowane ksiązki m.in. fajna pozycja "Syrena" Tomasza Szczerbickiego oraz stare numery czasopisma "Motor" z badaniami drogowymi poszczególnych modeli tego samochodu.
 
         Myślę ,że na postawione na początku pytanie nie udało mi się dalej uzyskać odpowiedzi ,  ale mogę bez obaw stwierdzić ,że Syrena jest ważną częścią mojego życia .W mojej kolekcji      posiadam trzy jej modele. R20 i 104 ze "Złotej Kolekcji" DeAgostini oraz 102 z IST.  Zaprezentuję tylko pomarańczową "102" , gdyż jest ona najlepiej wykonana przez producenta. Modelik ten kupiłem na ostatniej Ogólnopolskiej Giełdzie Modeli Samochodów im. Sławoja Gwiazdowskiego w Warszawie , która odbyła się 8 marca tego roku , gdy Polska mogła się jeszcze pochwalić tylko jedną zakażoną koronawirusem osobą w Zielonej Górze. Miniatura była przeze mnie poszukiwana i udało mi się ją zakupić w rozsądnej cenie 70 złotych.