niedziela, 12 lipca 2020

7.Lamborghini Miura - garaż marzeń.

Trzeba mieć wielkie szczęście , by na własne oczy , w ruchu ulicznym zobaczyć Lamborghini Miurę. Jest to bardzo mało realne. Usłyszeć ryk czterolitrowego , dwunastocylindrowego silnika , w pełnym biegu , ocierającego się wskazówką o czerwone pole na obrotomierzu - zapomnijcie o tym. W końcu usiąść w środku , chwycić sportową , trójramienną kierownicę i ruszyć tym samochodem prosto przed siebie - bez obrazy , ale nie był byś osobą , która czyta te słowa. Trochę więcej szczęścia mieli na pewno rodacy , którzy na początku lat siedemdziesiątych , a więc w głębokim komuniźmie mieli okazję widywać Miurę P400S , która przez jakiś czas parkowała przed hotelem "Metropol" w Warszawie. Mieści się on przy ulicy Marszałkowskiej naprzeciw Pałacu Kultury i Nauki.


Jeżeli szczęście nie pozwala nam zobaczyć tego dzieła sztuki z Santa Agata , powinniśmy mu dopomóc. Możliwości jest co niemiara. Często narzekamy na to , że internet rządzi Naszym życiem , nie potrafimy spędzać bez niego wolnego czasu. Jest w tym dużo racji , ale to dzięki niemu w każdej chwili mamy dostęp do wiedzy z całego świata. Możemy chociażby zobaczyć , poznać , nacieszyć się czymś , czego nie daje nam realny świat. Mamy dostęp także do bogatej filmoteki. W kinematografii światowej pełno jest przykładów takich pozycji , w których jako niemy bohater występuje samochód. Nawet Nasz opisywany dzisiaj - Lamborghini Miura. W jednym z takich filmów podziwiamy alpejskie widoki , wijące się w nieskończoność zakrętami piękne górskie drogi. W pewnej chwili daje się usłyszeć dźwięk silnika. Nie wiemy jeszcze , ze pochodzi on z wydechu Miury, do momentu , aż zostaje pokazane przejeżdżające w oddali auto. Widok na deskę rozdzielczą. Następuje redukcja biegu i przeszywający całe ciało ryk widlastej dwunastki. Dreszcz na ciele powoduje gęsią skórkę. Skupiona twarz kierowcy , który z papierosem w ustach oddaje się w całości przyjemności z jazdy. Nie wie, że to już ostatnia przejażdżka czymkolwiek w jego życiu. W tle rozbrzmiewa muzyka w wykonaniu Quincy Jones'a. Film to "The Italian Job" z 1969 roku ( a więc z lat świetności Miury ) w reżyserii Petera Collinsona.

Inne produkcje z tamtych czasów to głównie francuskie kino. W 1968 Miura P400 wystąpiła w "La lecon particuliere" (pisownia nieoryginalna). Młody motorowerzysta w zamian za pomoc pięknej kobiecie w uruchomieniu silnika w Miurze ma okazję usiąść za kierownicą i wykorzystać możliwości tego flagowego modelu. Ponadto widzimy Miurę S oraz między innymi ciekawego Fiata 124 Sport Coupe w "Człowieku orkiestrze" z Louisem De Funes. Rok po debiucie Miury SV podziwiamy ją w "La Prima Notte di Quiette" z 1972 roku. Był jeszcze "Sissigniore" oraz z bliższych już nam czasów "Fair Game" z 1994.

Większą przyjemność sprawia mi jednak , gdy mogę pojeździć sobie Miurą w mojej grze , niż oglądać ją na "szklanym ekranie". "Forza Horizon 4" to krajobrazy i drogi wzorowane na tych z Wysp Brytyjskich. Co prawda w górzystych terenach można poczuć się jak we wspomnianej scenie z "The Italian job". W grze zmieniają się nie tylko pory dnia , ale także pory roku. Najbardziej odpowiadają mi jednak scenerie dalekie od zimy. W moim garażu marzeń mam starannie dobrane auta sportowe i klasyczne. Pozwolę sobie wymienić kilka z nich. Są to między innymi Porsche 718RS 60, 911 GT2 RS w wersjach 997.2 oraz 991.1 , GT3 RS 4.0 ( 997.2 ) , 550 Spyder. Są też Ferrari 250LM , 250GTL , 365 GTB Daytona oraz wiele innych marek i modeli. Wszystkie pojazdy są odwzorowane naprawdę perfekcyjnie , ich wnętrza po prostu powalają. W tym garażu marzeń znalazło się także miejsce dla byka z hodowli Don Eduardo Miury Fernandeza - od tej hodowli wziął nazwę Nasz samochód. Najbardziej odpowiada mi jazda z kamerą zza kierownicy. Nie zależy mi na zdobywaniu punktów , tylko czysta jazda i podziwianie pięknych widoków. Twórcy gry naprawdę się postarali. W Lambo rzucają się w oczy dwie tuby , w których głęboko schowane są szybkościomierz i obrotomierz. Są obszyte białą nitką , dla mnie perfekcja. Szybkościomierz wyskalowany do 320 km/h , obrotomierz z podziałką kończącą się na liczbie 100 , co odpowiada 10000 obr/min.


Prowadząc w grze Miurę trzeba się mieć na baczności. W zakręcie najlepiej odpuszczać gazu , gdyż lubi wyjechać przodem na zewnątrz. Ma bardzo lekki przód przez co układ kierowniczy jest nerwowy. Podobno prawdziwa Miura , gdy miała opróżniony do połowy zbiornik paliwa (znajdował się z przodu pojazdu) zachowywał się w podobny sposób jak w grze. W czasie słonecznej pogody w szybie odbija się koło kierownicy - kolejny wspaniały efekt twórców tej gry. Sama kierownica ma drewniany wieniec i aluminiowe ramiona. Wirtualną Miurą na pierwszym biegu rozpędzamy się maksymalnie do 90 km/h ( nie wchodząc na czerwone pole obrotomierza) , na drugim wchodzimy na 130 km/h. Miura P400 z 1967 roku , którą jeździmy w grze powinna rozpędzić się do 280 km/h. Ja z trudem rozpędziłem się na autostradzie do 272 km/h. Zabrakło już prostej. Po 220 km/h , gdy włączamy już piąty bieg przyspieszenie mocno już spada. Najprzyjemniej jeździ się w grze tym autem w okolicach dwustu.

Podziwiamy piękno Naszego tytułowego Lamborghini, a po raz pierwszy została zaprezentowana jako podwozie z silnikiem i podzespołami. Było to w listopadzie 1965 roku w Turynie. Silnik ze skrzynią biegów miały wspólny obieg oleju , co nie wpływało na żywotność jednostki napędowej. Z przodu poziomo umieszczono chłodnicę (w gotowym pojeździe obniżono ją i obrócono) , za nią znajdowało się koło zapasowe , które później także obniżono. Akumulator początkowo umieszczono w tunelu środkowym w końcu znalazł się pod pokrywą bagażnika. Inżynierowie którzy tworzyli to podwozie to Dallara i Stanzani. Za silnik oraz rozłożenie podzespołów pod maską odpowiadał Bizzarrini. Człowiek ten wcześniej pracował w Ferrari.

Za projekt nadwozia odpowiadała pracownia Bertone. Początkowo Bertone powierzył to zadanie Giugiaro. Wzorował się on na Fordzie GT40. Nie został jednak głębiej wtajemniczony w projekt , gdyż wkrótce miał odejść do Ghia. Pałeczkę po nim przejął Gandini , najbardziej odpowiedzialny za efekt końcowy.

W marcu 1966 roku na wystawie w Genewie prototyp był już prawie gotowy. Bertone osobiście przyjechał tam na kołach co nie było szczytem odpowiedzialności. Testy samochodu miały rozpocząć się dopiero w dwa miesiące później i był za nie odpowiedzialny Bob Wallace.

W piątek 20 maja 1966 roku Wallace na prośbę swojego pryncypała - Ferrucio Lamborghini przyjechał prototypem do Monaco , gdzie odbywał się właśnie trening kwalifikacyjny do wyścigu F1. Gwiazdy Hollywood przygotowywały się tam do zdjęć do słynnego filmu "Grand Prix". Oglądałem go wielokrotnie i uważam , że jest to pozycja obowiązkowa. Po treningu Ferrucio uruchomił Lambo i mocno przegazował V12. Wyłaczył silnik i otrzymał burzę oklasków od zebranej widowni. Kilka razy ponowił tę prób. Władze FIA zgodziły się po tym "przedstawieniu" , aby Miura była pojazdem otwierającym wyścig. W ten dzień zebrano siedemnaście zamówień na Lambo.

Na targi w Paryżu gotowa była już niemal produkcyjna wersja, podobno były już trzy egzemplarze. Na dalsze testy i badania zbudowano jeszcze pięć egzemplarzy , których numery seryjne zaczynały się od zera. Jeden z nich został nawet podarowany przyjacielowi Ferrucia - Fernandezowi ze wspomnianej wcześniej hodowli byków. Dopiero w ostatnim z tych pięciu samochodów zmieniono kierunek obrotów silnika na zgodny z ruchem wskazówek zegara.

Gdy pojawiło się gotowe produkcyjne P400 w 1967 roku  zmieniono w nim sprzęgło na bardziej komfortowo pracujące. Pedał gazu teraz wystawał z podłogi a nie zwisał. Zmieniono napęd alternatora. Teraz od paska zębatego , wcześniej przekładnią zębatą. Po problemach z układem chłodzenia w prototypie zrezygnowano z plexiglasowej pokrywy silnika. Służyć miała do ekspozycji widlastej dwunastki. Zamiast niej pojawiła się charakterystyczna żaluzja.

Silnik wersji produkcyjnej dysponował mocą 350 KM przy 7000 obr/min oraz momentem obrotowym 355 Nm przy 5000 obr/min. Miura od 0-100 km/h rozpędzała się w 6,7 sekundy.

W 1968 roku Miura otrzymała przydomek "S" , czyli "Sprinto". Wzrosła w nim głównie moc silnika o 20 KM oraz moment obrotowy o 33 Nm. Przyspieszenie poprawiło się o 0,3 sekundy. Lepsze parametry uzyskano poprzez modyfikację krzywek na wałkach rozrządu. Zmieniono sprężyny zawieszenia z Armstronga na Koni.  Ponadto do późniejszych egzemplarzy wprowadzono wentylowane tarcze hamulcowe. Na zewnątrz ta wersja odróżniała się połyskującymi metalowymi oprawami przednich reflektorów , chromowanymi ramkami okien oraz dopiskiem "S" z tyłu karoserii.

Najbardziej dopracowana wersja Miury pojawiła się w 1971 roku i została oznaczona SV. Otrzymała szersze koła przez co tył poszerzeniu uległy także tylne błotniki. Wydłużono wahacze tylnego zawieszenia , a co za tym idzie także tył pojazdu. Najważniejsza jednak zmiana dotyczyła układu smarowania , rozdzielono w końcu obiegi dla silnika i skrzyni biegów. Na zewnątrz pojawiły się wygładzone osłony przednich reflektorów bez charakterystycznych rzęs. Silnik dostał znowu 15 KM więcej i teraz mógł się pochwalić mocą 385 KM. Spowodowały to większe doloty gaźników , nowe zawory i wałki rozrządu. Zbiornik paliwa mógł mieć teraz na życzenie 110 litrów zamiast 77. W końcu winyl zastąpiła prawdziwa skóra. Pojawiła się w końcu klimatyzacja.

Modelik Miury udało mi się kupić na Ogólnopolskiej Giełdzie Modeli Samochodów im.Sławoja Gwiazdowskiego w Warszawie. Podczas tej edycji poznałem sympatycznych kolegów Szymona i Arka z https://www.muzeum43.pl/ . Modelik kosztował mnie 100 zł. Wypuściła go firma Minichamps. Przedstawia pierwszy model - P400 z 1967 roku.Cieszę się , ze trafił mi się egzemplarz w złotym kolorze z jasnym wnętrzem , w którym widać dzięki temu każdy szczegół. Fotele tak jak w oryginale są podzielone na część siedzącą z oparciem oraz na zagłówek , który zamontowano jako osobny element. Proporcje samochodu są idealnie odtworzone , nie podarował bym producentowi , gdyby zepsuł tak udaną bryłę karoserii. 








4 komentarze:

  1. Świetny wpis Sławku, no ale jaki miałby być jeśli piszesz o takim aucie. Wiesz, że przez Ciebie, aż wyszukałem fragmentu "człowieka orkiestry"? Uwielbiam Louisa De Funesa;) Nam także, zawsze miło jest Cie widzieć, mam nadzieję, że na kolejnej edycji giełdy będziemy mieli okazję się spotkać;)

    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Szymon za miły komentarz ;) . Cieszę się , że przypomniałem Tobie ten urywek filmu. Wyścig Louisa we Fiacie 124 jest mocno podkolorowany , ale takie kiedyś były czasy i filmy. Były na miarę możliwości.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis i model który jest także i u mnie na liście.. gratuluje modeliku i świetnego wpisu

    OdpowiedzUsuń