Pisząc tekst dzisiejszego wpisu nie mam wcale zamiaru poruszać problematyki przestarzałego podwozia Poloneza (już w początku wdrażania go do produkcji) , które ten odziedziczył po 125p , a w zasadzie to po jeszcze wcześniejszym modelu 1300/1500. Nie mam również zamiaru narzekać na przedpotopową konstrukcję silnika i powtarzaną jak mantrę historię z wałem korbowym podpartym tylko na trzech łożyskach głównych. Nie będę pisał także o kiepskiej dynamice całości oraz tym bardziej nie będę porównywał jego zdolności trakcyjnych do możliwości "Dużego Fiata". Dzisiaj opowiem Wam krótką historię , która będzie miała ciąg dalszy w innym , późniejszym wpisie. Historia ta będzie o Polonezie , który dał szansę mojej rodzinie na lepsze cztery kółka niż użytkowany dotychczas w niej epokowy Trabant 601. Polonez był częścią przygody w moim życiu , która w mojej pamięci zapisała się jako ważna karta. Nie , Polonez nie był naszym rodzinnym samochodem , ale stał się ważnym kamieniem milowym w jego osiągnięciu.
sobota, 16 stycznia 2021
20.FSO Polonez - szansa na coś lepszego.
W momencie , w którym mój Tata zakolegował się z Panem Aleksandrem , ten był już w wieku emerytalnym i poruszał się podniszczonym i zaniedbanym , szarym FSO Polonezem 1.5 SLE z 1984 roku. Była to dosyć osobliwa wersja z prostokątnymi reflektorami , czterobiegową skrzynką przekładniową , mostem napędowym z Zastawy 1100. W środku była doskonale trzymająca się materiałowa , czarna tapicerka. Jak się później okazało Pan Olek po powrocie ze Stanów Zjednoczonych w 1984 roku , kupił go za dolary w sieci sklepów "Pewex".
W 1998 roku zostaliśmy z Tatą poproszeni , aby tego Poloneza przywrócić do stanu idealnego. Tata , w celu sprawdzenia opłacalności naprawy rozciął próg w Borewiczu , a tam ku naszemu zdziwieniu znajdowała się doskonale zachowana i bardzo dobrze zabezpieczająca masa bitumiczna. Świadczyło to zapewne o tym , że była to wersja pochodząca z tzw. "eksportu wewnętrznego". Poldek dostał zielone światło. W międzyczasie Pan Olek na czas remontu kupił sobie auto zastępcze - równie zmęczonego FSO 1500 z 1986 roku , którego nadwozie również posiadało szary kolor.
Polonez został przewieziony do podbydgoskiego Mariampola , czyli praktycznie dzielnicy na obrzeżach miasta. Mieszkał tam zaprzyjaźniony blacharz , Pan Janek , bardzo dobry fachowiec. Poloneza rozłożyliśmy do ostatniej śrubki. Przez rok ciężkiej pracy wyremontowaliśmy silnik , zawieszenie , układy hamulcowy i elektryczny a także blacharkę i położyliśmy świeży lakier w fabrycznej specyfikacji. W 1999 roku Poldek był już gotowy do oddania właścicielowi. Był to praktycznie pierwszy samochód , którym mój bardzo odważny Tata pozwalał mi jeździć po publicznych drogach , w czasie , w którym jeszcze nie marzyłem o pójściu na prawo jazdy. Sam dla własnego Syna nie odważył bym się tego zrobić. Może dlatego , że w tamtym czasie nie było na drogach tylu policyjnych radiowozów. Doskonaliłem w ten sposób swoje umiejętności kierowcy i praktycznie dwa lata później wsiadłem już do nauki jazdy jako już wprawiony kierowca.
Zapłatą za remont Poloneza prócz pieniędzy był jeszcze ten szary , zmęczony FSO 1500. To o nim jeszcze kiedyś napiszę osobny wpis z gatunku "Najważniejsze samochody w moim życiu". Pan Olek miał problemy ze słuchem i gdy uruchamiał silnik w Polonezie , czy ruszał z miejsca często nadmiernie dodawał gazu , przez co silnik mocno tego doświadczał - zużywał się w przyspieszonym tempie. Po śmierci Pana Aleksandra osobiście odwieźliśmy z Tatą Poloneza za złom. Pan Olek był tak wdzięcznym przyjacielem mojego Taty , że w testamencie zapisał mu działkę rekreacyjną pod Bydgoszczą , gdzie do dnia dzisiejszego jeździmy wypoczywać.
Modelik Poloneza , tam samo jak opisywana poprzednio Syrena pochodzi od Hachette i jest w skali 1:24. Jedyna drobnostka , która przeszkadza mi w odbiorze tego modelu to niedopracowany gumowy spoiler klapy bagażnika . Powinien być dużo większy. Tapicerka modelikowego Borewicza to brązowy skaj - takie tapicerki mieliśmy w Naszym "Kanciaku". Ponadto szkoda , że producent modelika nie wyposażył maski silnika w plastikową nakładkę wlotu powietrza. Poza tymi uwagami jest on merytorycznie poprawny i cieszy moje kolekcjonerskie oko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cześć Imienniku. Napisz kiedyś o odczuciach, w czym Polonez na codzień był lepszy od Trabiego. Tymczasem zapraszam do przejrzenia moich trendów kolekcji modeleslawomira.wordpress.com
OdpowiedzUsuńCześć ;)
UsuńPolonez nie był Nasz , tylko 125p , którego dostaliśmy za odnowienie tego pierwszego. Napewno odwiedzę Twojego bloga , dzięki za zaproszenie ;)
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis.
OdpowiedzUsuńMimo ogromu wad, Poldek był dobrym autem do szlifowania techniki jazdy.
Pozdrawiam!
Dziękuję Arek ;)
UsuńBył świetny do nauki latania bokami ;)
Pozdrawiam!
Model bardzo ładny i lepiej zdetalowany niż KaP. Ale cóż jest jednak sporo większy (prawie dwukrotnie) to i detale łatwiej wykonać poprawnie. W ogóle te modele 1:24 są bardzo ładne i już trochę ich jest. Ale aby to wyglądało, trzeba mieć przynajmniej kilka aby razem tworzyły jakąś serię.
OdpowiedzUsuńWadą przy dużej liczbie jest rozmiar (trzeba mieć gdzie to trzymać) i trochę cena, aczkolwiek 1 :43 też już taniutkie nie są, a przed serią KaP też nigdy nie były.
Co do Poloneza, przejechałem służbowymi autami FSO kilka tys. kilometrów i na trasie były spoko.
Za chwilę minie 10 lat od nieformalnego, ale faktycznego upadku fabryki (w lutym 2011) .
Szkoda , że tak się stało. Kiedy wsiadam do mojego nowego praktycznie Tipo żal mi d..ę ściska. Taki samochód dla przeciętnego Polaka powinno produkować dziś FSO (gdyby oczywiście istniało)
pozdrawiam
Dziękuję , że odwiedziłeś mojego bloga. W 1/24 mam tylko Poloneza i Syrenę , a to głównie dlatego , że z ich odpowiedników w skali 1/43 nie jestem zadowolony. Syrena przez wadę bryły i niechlujny montaż , Polonez , przez źle zwymiarowane ważne elementy , które stały się na nim ledwo widoczne - typu pas przedni. Modele te trzymam w osobnym miejscu.
UsuńPiekny model i świetny wpis
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
Usuń