Pewnego zwykłego dnia natrafiłem w sieci na zdjęcie przedstawiające dwie 911-stki. Pierwsza to jeszcze tak w zasadzie 901 oraz towarzyszące jej Porsche 911 S/T. Ta pojawiła się w najnowszej generacji 992 by uczcić 60-lecie modelu 911 i jest najbardziej purystyczna z wszystkich wersji dostępnych w katalogu niemieckiej marki. Ma wszystkie te atrybuty sportowego auta, które najbardziej cenię. Silnik wolnossacy, który przestaje kręcić się dopiero przy 9000 obrotów oraz manualną skrzynię biegów. Do tego jego sylwetka jest skromna. Linii tego auta podobnie jak w GT3 Touring nie zakłócają ordynarne spoilery. Jeżeli o czerwone Porsche chodzi to znawcy znają historię z Peugeotem w tle i szarpaniną pomiędzy tymi producentami dotyczącymi zera w środku nazewnictwa modelu. Ta sama historia przytrafiła się "polskiej" Warszawie, kiedy to FSO musiało zmienić oznaczenie z 203/204 na 223/224. Usatysfakcjonowało mnie to zdjęcie, gdyż posiadam oba te samochody w formie miniatur w skali 1:43. Co ciekawe, to starsze Porsche to odnalezione jakiś czas temu w tragicznym stanie i odrestaurowane do najlepszego możliwego porządku najstarsze 911 jakie dotrwało do czasów obecnych. Jest to słynny No.57. Jednak wszystko po kolei...
.webp) |
Zdjęcie pochodzi ze strony "carmagazine.co.uk". |
Postawiłem przed sobą trudne zadanie, by choć trochę odtworzyć to zdjęcie przy użyciu moich miniatur. Moje fotograficzne zdolności nie pozwoliły mi na nic więcej niż pojedyncze przedstawienie modeli samochodów w skali, których rzeczywiste odpowiedniki figurują na powyższej fotografii.

Na miniaturę tego samochodu wyczekiwałem jak na pojawienie się pierwszej gwiazdki w Wigilijny wieczór. Początkowo był dostępny tylko egzemplarz, który przedstawiał auto z chwili debiutu. Odcień lakieru Shoreblue metallic z dodatkowym numerem 63 w białym okręgu ( jak numer startowy ), do tego napis PORSCHE na drzwiach, oraz obręcze w kolorze Ceramica. Numer 63 to rok powstania pierwszego prototypu 911-stki (901) i do tego powstało właśnie w limicie 1963 sztuk. Numery jakie można było wybierać na swoje prawdziwe auto były w przedziale od 0 do 99. Samochód można było zamawiać także bez numeru startowego lub z samym napisem.
Po jakimś czasie pojawiły się także miniatury w innej kolorystyce z samymi napisami PORSCHE. Był to pomarańczowy oraz czarny ( żałuję, że nie kupiłem właśnie tego, choć nie powiedziane, że nie kupię ). Czarnym jeździ prywatnie szef działu GT tej zacnej marki Andreas Proninger i jego auto również było samochodem demonstracyjnym w czasie prezentacji.
Przednie błotniki w tym samochodzie są niepowtarzalne, gdyż mają wyloty powietrza za kołem jak w GT3 RS. Porsche nie wykonało jednak wylotu powietrza na górze błotnika w S/T co odróżnia go nie tylko od wspomnianego wcześniej GT3 RS, ale także od całej pozostałej rodziny 911.
S/T miało powstać głównie po to, aby dawać najwięcej prymitywnej przyjemności z jazdy. To cud, że takie auto narodziło się w 2024 roku. Tak jak GT3, czy GT3 RS powstało głównie na tor, to S/T ma dawać frajdę z jazdy po drogach publicznych. Między innymi dlatego zrezygnowano w nim z tylnej osi skrętnej. W dodatku jest najlżejsze spośród wszystkich odmian generacji 992. Jego masa to 1380 kg.
S/T podobnie jak 911R poprzedniej generacji ma unikalne jedno masowe koło zamachowe, które charakterystycznie chrobocze podczas pracy silnika oraz sześciobiegową manualną skrzynię biegów z króciutkim drążkiem do zmiany przełożeń. Silnik pochodzi wprost od GT3 RS i dysponuje mocą 525KM.
O wiele ciekawsza historia spotkała starszą z 911-stek. W 2014 roku do Muzeum Porsche zgłosiła się ekipa filmowców z RTL2. Wizyta dotyczyła znalezionych w stodole w Brandenburgii przezeń dwóch egzemplarzy zniszczonych Porsche 911. Pracownicy muzeum podeszli poważnie do sprawy i jak najszybciej pojechali we wskazane miejsce na oględziny dwóch artefaktów. To co zobaczyli zobrazował znany fotograf na poniższym zdjęciu:
 |
Wizualizacja tego jak w stodole w Brandenburgi odnaleziono wrak Numeru 57. Zdjęcie pochodzi ze strony carlist,my |
Jednym ze znalezisk był zwykły 911L z 1968 roku, ale po odczytaniu numerów na nadwoziu drugiego egzemplarza (300 057), okazało się, że to trzeci egzemplarz tego modelu jaki seryjnie opuścił bramy fabryki Porsche, a więc najstarszy dotąd zachowany egzemplarz z 1964 roku. Niestety czerwone, Porsche, które odtąd nazwane zostało "Numerem 57" było mocno zniszczone. Brakowało drzwi, przedniego błotnika i kilku innych elementów. Natomiast wnętrze w większości zachowało się w oryginale. Decyzja była jedyna i słuszna - Numer 57 jedzie do Muzeum Porsche.
 |
Zdjęcie pochodzi ze strony carlist.my |
Dotychczasowy właściciel zgodził się na sprzedaż pod warunkiem, że Muzeum dokona zakupu naraz dwóch egzemplarzy. 911L zakupiono za 14500 EUR, a ten na którym najbardziej im zależało, za bagatela 107000 EUR.
 |
Zdjęcie pochodzi ze strony carlist.my i przedtawia odrestaurowany już przez Muzeum Porsche "Numer 57". |
Naprawa blacharska i przygotowanie do lakierowania trwały rok czasu. Brakujący przedni błotnik i drzwi kierowcy zastąpiono częściami z dawców z rocznika 1965. Podobnie postąpiono dorabiając kawałek tylnego lewego błotnika. Do lakierowania użyto nowoczesnych technologii zanurzeniowych, a lakier jakiego użyto do pomalowania karoserii- czerwień sygnałowa powstał na bazie wody.
Silnik trafił na swoje miejsce w 2016 roku. Cały następny rok poświęcono na uzupełnienie drobnych braków wyposażenia wnętrza. Popielniczkę udało się kupić w Stanach Zjednoczonych, natomiast zniszczoną kierownicę odtworzono technologiami z epoki.
Ostatecznie pracę nad Numerem 57 ukończono jesienią 2017 roku.
Czerwone 911-ście to przypadkowy zakup na ebay. Szukałem kolejnej serii F do kolekcji i moją uwagę zwrócił właśnie ten model. Kolejne zdjęcia miniatury w ogłoszeniu odkryły przede mną, że powyższy model przedstawia słynny odrestaurowany egzemplarz "Numeru 57". Na opakowaniu jest zdjęcie, które wstawiłem na tym blogu powyżej, to ze stodoły w Brandenburgii.
Jakość wykonania nie dorównuje co prawda tej z Minichampsa (a takowego również posiadam), jednak fajnie, że jest to wzór konkretnego egzemplarza samochodu, który istnieje w dokładnie takiej specyfikacji.
Jest to wczesna "seria F", jest więc długi rozstaw osi, jest i drewniana kierownica. Z niewidocznych smaczków są jeszcze zapewne dwa akumulatory w narożnikach przednich błotników. Te miały dociążać przednią oś, poprawiając tym samym prowadzenie.
P.S. Niebawem startujemy z Muzeum 1:43. Niestety ale hobby również potrafi zmęczyć i trzeba od niego odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz